Na jakiś czas Wrocław stanie się powojennym Berlinem, a to za sprawą nowego filmu Stevena Spilberga. Chociaż data rozpoczęcia zdjęć owiana jest tajemnicą i nie wiadomo jeszcze czy sam reżyser pojawi się we Wrocławiu, cała sytuacja budzi wiele emocji. Co na to mieszkańcy?
„St. James Place” to nowy szpiegowski thriller, którego akcja rozwija się w czasie trwania Zimnej Wojny. Oprócz wrocławskiego Nadodrza za plan filmowy posłużył Nowy Jork i Dublin. Jak mówią twórcy produkcji, uliczki miasta pokryte „kocimi łbami” i stare, odrapane kamienice będą idealnie obrazowały Berlin z lat 50.
Część mieszkańców nie pała entuzjazmem. Wrocławianie z ul. Ptasiej i Sroczej muszą liczyć się z problemami, które utrudniają im normalne funkcjonowanie. Niektórzy narzekają przez zamknięte ulice, zajęte chodniki i tereny ogrodzone taśmą. Nie ma się czemu dziwić, w końcu miejsca te już niedługo zmienią się w prawdziwy plan filmowy. Mieszkańcy skarżą się jednak, że przy wielkich nazwiskach i szumie związanym filmem, zapomina się o zwykłych ludziach.
Niemniej jednak, pojawienie się we Wrocławiu ekipy z Hollywood jest dla miasta ogromną promocją. Wielkie wyróżnienie i swoista nobilitacja, zdecydowanie przysłania czasowe niedogodności i skupia całą uwagę na tym ogromnym przedsięwzięciu.